Grzegorz Wikierski, Key Account Manager w firmie proALPHA Polska
Na polskim rynku dostępna jest cała gama różnych systemów przemysłowych. Mimo wielu różnic łączy je jeden ważny element – każdy z tych systemów należy wybrać spośród wielu oferowanych przez dostawców, a następnie skutecznie wdrożyć. W najlepszym wypadku proces ten zakończy się całkowitym sukcesem, wszystkie założenia zostaną spełnione, a inwestycja zacznie się zwracać. Niestety jest to ten rzadszy przypadek. Częściej spotykamy się z klientami, którzy po zakończonym wdrożeniu próbują poradzić sobie z systemem, który „jakoś” działa, spełnia „pewne” zadania czy daje „nie najgorsze” wyniki.
Dlaczego tak się dzieje? Przyczyn jest wiele. Istnieje jednak jeden kluczowy element, na który klienci mają wpływ – metoda doboru systemu. Bardzo często proces ten zaczyna się od zdefiniowania szczegółowej listy wymagań przez osoby zajmujące się każdym z obszarów. Uszczegóławiane są elementy dotyczące wyglądu generowanych dokumentów, właściwości pól tekstowych czy rodzaju obsługiwanych plików – wszystko oparte na jak najlepszych intencjach i doświadczeniach użytkowników końcowych. Następnie wybierany jest dostawca – ten, który spełnia wszystkie bądź większość wymagań. Po kilku miesiącach ciężkiej pracy i inwestycji otrzymujemy doskonały produkt, który spełnia wszystkie wymagania z naszej tabelki, a na dodatek jest identyczny jak nasz poprzedni system…
By nie dopuścić do takiej sytuacji, należy spojrzeć na swoją firmę jako na całość oraz szczegółowo zdefiniować cele, które chce się osiągnąć (np. poprawa efektywności o 10%). Mając tak sprecyzowane wymagania, należy zdecydować się na dostawcę, który wskaże sposób realizacji założonego planu i osiągnięcia wszystkich celów.