Michał Górecko, dyrektor Pionu Sprzedaży w firmie BPSC
Jeśli spojrzymy na dane GUS, to okaże się, że duża część przedsiębiorstw wdrożyła już systemy ERP. W gronie największych przedsiębiorstw wypadamy nawet powyżej unijnej średniej – diabeł tkwi jednak w szczegółach. Po pierwsze, wciąż blisko połowa firm średnich oprogramowania wspierającego zarządzanie w ogóle nie posiada. Po drugie, te firmy, które do wdrożenia ERP się przyznają, w dużej mierze realizowały projekty implementacji w ograniczonym zakresie. Większość z nich to rozwiązania wyspowe, obejmujące część biznesowych procesów, rzadko wspierające część produkcyjną. Jest też znacząca część firm, które wdrażały system wiele lat temu, w innej rzeczywistości technologicznej i biznesowej. Dziś wymagają one wymiany, bo np. nie są wspierane przez producentów albo też koszty integracji z rozwiązaniami zewnętrznymi są zbyt wysokie, by utrzymywanie informatycznego ekosystemu w takiej postaci było uzasadnione.
Rynek rozwija się więc stabilnie i dwutorowo. Z jednej strony na zakup systemów decydują się firmy, które przechodzą gruntowną cyfryzację i w związku z tym wdrażają także system wspierający zarządzanie produkcją, będący fundamentem transformacji. Z drugiej strony są przedsiębiorstwa, które wymieniają rozwiązania na nowsze, bardziej zaawansowane, wspierające jeśli nie wszystkie, to większość procesów biznesowych, w tym także obszar produkcji.
Warto podkreślić, że na przestrzeni ostatnich lat diametralnie zmieniło się podejście do wdrożeń. Rzadko realizuje się obecnie duże, trwające nawet kilka lat projekty informatyczne. Na popularności zyskują zwinne metody implementacji. Pozwala to sterować zakresem prac bez przekraczania założonych kosztów i terminów. Przedsiębiorstwo widzi postępy wdrożeń na bieżąco, co więcej, może wybierać te funkcjonalności, które są najbardziej potrzebne, a pozostałe wdrażać później. To pozwala uzyskać znacznie szybszy zwrot z inwestycji.