Polacy skonstruowali niewielki czujnik, który wykrywać może zagrożenie biologiczne. Na lotniskach czy w miejscach masowych imprez urządzenie ostrzeże służby bezpieczeństwa o ataku z użyciem bakterii czy wirusów. Wynalazek dostał złoty medal na Światowych Targach Wynalazczości, Badań Naukowych i Nowych Technik, Brussels Innova 2010.
Wynalazek opracowali naukowcy z Wojskowej Akademii Technicznej, a produkcją urządzenia zajęła się firma Pimco. Wynalazek trafić ma do sprzedaży w pierwszym kwartale 2011 r.
Jak wyjaśnia Jarosław Młyńczak z Wojskowej Akademii Technicznej, jeden z autorów rozwiązania, czujnik działa na zasadzie laserowo wzbudzanej fluorescencji. Urządzenie oświetla badaną próbkę (powietrze i występujące w nim cząstki) promieniowaniem ultrafioletowym emitowanym przez diodę LED. Próbka pochłania to promieniowanie i emituje promieniowanie fluorescencji, o innych długościach fal. To wtórne promieniowanie detekowane jest przez fotopowielacze. "Na podstawie analizy widma jesteśmy w stanie powiedzieć, czy w próbce jest substancja biologiczna czy nie" – mówi Jarosław Młyńczak.
"Na tym etapie urządzenie jeszcze nie potrafi rozróżnić, jakie to są bakterie czy wirusy" – podkreśla badacz. Nie jest też możliwe wykrycie za jego pomocą szkodliwych substancji chemicznych.
Młyńczak zaznacza, że sensor zagrożeń biologicznych ma małe wymiary, jest prosty w budowie i tani w eksploatacji. Istniejące już na rynku amerykańskie czujniki optoelektroniczne do oświetlania wykorzystują ksenonowe lampy wyładowcze, które są nie tylko większe, ale i potrzebują dużo energii. "A nasz czujnik jest dość mały. To jest skrzyneczka, którą można wziąć w rękę" – opisuje naukowiec. Jak zapewnia, w polskim wynalazku jest tylko dioda LED o napięciu kilku volt, pobór mocy jest znikomy. Czujnik będzie też tańszy niż zagraniczne urządzenia.
"Jest to produkt czysto strategiczny: może go używać wojsko, policja, straż graniczna, straż pożarna, służby odpowiedzialne za zabezpieczenie imprez masowych. Będzie przydatny wszędzie, gdzie takiego typu zagrożenia mogą wystąpić – np. na lotniskach, w metrze warszawskim, na dworcach kolejowych" – mówi Piotr Głogowski z firmy Pimco.
W czujnikach monitorowane jest powietrze, które wpada w wentylację lub z niej wychodzi. W razie zamachu terrorystycznego z użyciem broni biologicznej, takie urządzenie będzie w stanie odpowiednio wcześnie zagrożenie wykryć.
"To nie jest tak, że czujnik wykryje bakterie zanim one się pojawią. On je wykryje dopiero, kiedy zostaną rozpylone. Część ludzi niestety może już wtedy zostać zainfekowanych, ale znaczną część dzięki ostrzeżeniu czujnika będzie można stamtąd ewakuować" – podkreśla.
Prace nad urządzeniem trwają od 2008 r. Finansowane były w ramach projektu celowego przez Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego. Jak informuje Piotr Głogowski, teraz urządzenie jest testowane na wstrząsarce, gdzie sprawdzana jest wytrzymałość urządzenia na wozach bojowych. Później w Wojskowym Instytucie Higieny i Epidemiologii przeprowadzone zostaną badania wykrywalności substancji biologicznych, a jeśli zakończą się sukcesem, będzie można rozpocząć produkcję urządzenia na większą skalę.