Pomiędzy dobrem polskiego inżyniera a dobrem polskiego przemysłu nie zawsze stoi znak równości. Po otwarciu przez Niemcy rynku pracy dla absolwentów polskich uczelni technicznych nasz resort polityki społecznej zaczął bić na alarm. Minister Grzyb publicznie wyraził nadzieję, że sąsiadom zza Odry nie uda się zwerbować tylu pracowników z Polski, ilu by chcieli. Ministrowi przytaknęły rodzime firmy, które już teraz mają problem ze znalezieniem wykwalifikowanych inżynierów i obawiają się niemieckiego ?drenażu mózgów?. Teoretycznie nie brakuje podstaw do niepokoju, bo polityka Niemców wyraźnie wskazuje na próbę przejęcia tego, co najlepsze. Tamtejsze władze zniosły blokady w dostępie do rynku pracy jedynie dla elitarnych grup zawodowych ? przede wszystkim inżynierów i specjalistów od budowy maszyn. Z najnowszych danych Ośrodka Badań nad Migracjami Uniwersytetu Warszawskiego wynika jednak, że nasi sąsiedzi mogą się rozczarować. Otóż nasi wcale nie palą się do pracy w Berlinie, Hanowerze czy Frankfurcie. Tylko sześciu polskich inżynierów na stu chętnie przeniosłoby się za Odrę. I to tylko wtedy, gdyby ktoś zaproponował im wyjątkowo korzystną ofertę. O drenażu na razie nie ma więc nawet co mówić. A przynajmniej drenażu ?made by Germany?.
Znaczniej gorzej ? z punktu widzenia ministra Grzyba ? sytuacja może wyglądać za kilka lat. Na razie ponad połowa krajów tzw. starej Unii wciąż ogranicza dostęp do rynku pracy wszystkim polskim grupom zawodowym ? w tym inżynierom. Nie podoba się to członkom Parlamentu Europejskiego, który kilka miesięcy temu wezwał państwa członkowskie do zniesienia tych nieuzasadnionych barier (o których istnieniu decydują wyłącznie czysto polityczne względy). Zapewne nie przyniesie to natychmiastowych skutków. Niemniej każdy taki apel ilustrowany jest danymi, które wskazują jednoznacznie, że imigranci z Polski są dobrodziejstwem dla zachodnich, szybko starzejących się społeczeństw. W końcu tamtejsza opinia publiczna zacznie to rozumieć. Podobnie, jak na przykład Brytyjczycy, którzy przestają wierzyć w antyimigranckie brednie drukowane w wyspiarskich brukowcach.
A wtedy bariery runą i? no właśnie. Z raportu, który już przytaczałem, wynika, że nieprzychylni Niemcom polscy inżynierowie dużo chętniej widzą się na etacie w Norwegii, Holandii czy Danii. Dla naszej gospodarki niebezpieczne może być więc dopiero otwarcie rynków pracy w pozostałych krajach członkowskich. Wtedy przepowiednie o niszczycielskim ?drenażu umysłów ścisłych? mogą się niestety ziścić. Nadzieja w tym, że polscy pracodawcy zdołają do tego czasu zapewnić rodzimym fachowcom konkurencyjne warunki pracy. Życzyłbym sobie i każdemu kolejnemu ministrowi pracy, abyśmy byli świadkami migracji, ale wewnętrznych. Przykładem jest Dolny Śląsk, który stał się jednym z najszybciej rozwijających się regionów w Polsce. Liczne nowe inwestycje powodują, że region ten przyciąga coraz więcej inżynierów z innych części kraju. Oby więcej takich drenaży ?made by Poland?.
Z okazji zbliżających się Świąt Bożego Narodzenia redakcja Control Engineering Polska życzy Państwu pogody ducha i dobrych perspektyw na rozwój zawodowy w kraju!
Tomasz Gołębiowski
redaktor naczelny
tg@controlengpolska.com